wiosna 2012 Pismo Psycho Aktywne trans: wizje nr 2/2012

  • 12 kwietnia 2012

Poniżej treść rozmowy/wywiadu jaki dla pisma trans: wizje przeprowadził z nami Piotr Kościanowski.

Piotr Kościanowski

Bondage to w dosłownym rozumieniu tego słowa „zniewolenie” – angielski termin, przyjęty na określenie wszelkich praktyk o odcieniu erotycznym, polegających na różnych formach ograniczenia swobody ruchu.
Należy do nich wiązanie linami, ale też łańcuchami, stosowanie kajdan, dyb, skórzanych lub plastikowych uprzęży itp.
Natomiast shibari w dosłownym tłumaczeniu oznacza „związanie, obwiązanie” i jest czysto japońską formą zniewolenie za pomocą lin.
Tajniki tej sztuki zgłębiałem rozmawiając z jej polskimi pionierami – artystami, performerami i naszymi rodzimymi mistrzami liny.

Przed wami GanRaptor i Slaanesh.

To oni wprowadzą was dzisiaj w magiczny świat nawado – drogi liny.

 

1. Znawcy japońskiej sztuki wiązania wciąż spierają się na ile shibari jest czysto japońską formą bondage, a na ile na jej obecny kształt miały wpływy napływające z undergroundowego światka s/m Zachodu. Było niebyło do lat 50tych XX wieku shibari było w Japonii okryte (podobnie jak np. tradycyjne tatuaże horimono) swoistą społeczną anatemą. Macie swoją opinię na ten temat?

2. Kolejną sporną kwestią, jest geneza shibari – przyjęło się stwierdzenie, że wywodzi się ze sztuki krępowania przeciwnika na polu bitwy – Hojo-jutsu – ale mi osobiście nie wydaje się to  zbyt prawdopodobne. Czy narodzin Shibari należy upatrywać gdzie indziej, na przykład w Hobaku-Jutsu, czyli krępowaniu punitywnym, stosowanym w celu poniżenia osoby karanej w Japonii, już w XVIII wieku?

3. Co waszym zdaniem sprawiło, iż shibari trafiło koniec końców do japońskich sypialni?

GanRaptor:  Dla uzyskania spójnej odpowiedzi połączę te trzy powyższe pytania.

Zacznijmy od pewnego uporządkowania terminologii.

Bondage – w dosłownym znaczeniu; niewola, zniewolenie.
Ten angielski termin przyjął się jako określenie wszelkich praktyk o odcieniu erotycznym polegających na różnych formach ograniczenia swobody ruchu. Będzie to za tym  związanie linami, ale i łańcuchami,  użycie kajdan, dyb, skórzanych lub plastikowych uprzęży, itp.
Co ciekawe: jeśli powiemy np. „ja ze swą partnerką praktykujemy bondage” , to zarówno w Polsce, jak i w USA, Japonii, Niemczech czy Rosji rozmówca dość trafnie odczyta co kryje się pod tą wypowiedzią. Natomiast co by miał zrozumieć Polak z tego samego zdania, ale w takiej wersji: „ja ze swą partnerką praktykujemy zniewolenie”. Termin „bondage” uzyskał zatem odmienne, swoiste znaczenie, zrozumiałe chyba na całym świecie. Nie spotkałem słowa w innym języku, które by w swym znaczeniu w pełni zastępowało „bondage”. Niemcy mają termin „fesselspiele” – ale to oznacza „zabawę węzłami”, funkcjonuje japoński termin „shibari”, ale to też tylko liny.

No to zajmijmy się „shibari”.

W dosłownym tłumaczeniu oznacza „związanie, obwiązanie”.

Dla nas jednoznacznie słowo to kojarzy się z erotycznymi więzami, natomiast współcześnie funkcjonującym Japończykom samo to słowo bez kontekstu jeszcze mało mówi, owiązanie paczki sznurkiem, to też „shibari”.

Zastanawiając się nad genezą „shibari” jako sztuki erotycznego wiązania warto uświadomić sobie, że w latach 50-tych i 60-tych w USA, w Anglii i po trochu w innych krajach tego kręgu kulturowego, rozpętało się istne szaleństwo fascynacji kulturą Japonii. To co dawniej docierało szczątkowo do nielicznych osób, teraz stało się dostępne szeroko. Japończycy umiejętnie to wykorzystali. To wtedy z Japonii zaczęli przyjeżdżać eksperci: sztuk walki, teatru japońskiego, medycyny, zen, kaligrafii, itp. Reportaże  z podróży po Japonii sprzedawały się w milionach, pojawiły się filmy – głównie eksploatujące fragmenty legendy samurajskiej Japonii. Na pokazach sztuk walki gromadziło się do 1000 osób, a roczne zarobki japońskiego eksperta liczyły się w milionach.
Tak jak Japończycy przyjeżdżali do nas, tak i w drugą stronę, do Japonii ciągnęli fascynacji szukający wiedzy o interesujących ich fragmentach tej kultury. Po latach wracali i przekazywali zdobyte doświadczenia. Czasem wiernie, czasem ubarwiając je.
Ten głód dalekowschodniej egzotyki powodował też potrzebę tworzenia barwnych legend, pewnego „dorabiania ideologii”, wzmacniania egzotyki. Stąd teraz bardzo trudno oddzielić prawdziwy obraz zdarzeń od tego jaki został wykreowany.

Utarło się stwierdzenie, że shibari wywodzi się z hojo jutsu. Czyli, że współczesne wykorzystanie lin w celach sztuki, erotyki, show biznesu czerpie doświadczenia z tradycji wiązania jeńców, karania przestępców.
Według mnie – tak! W takim samym stopniu jak zachodnie bondage korzysta z tradycji średniowiecza i inkwizycji. W Japonii liny, a u nas kajdany i dyby.

W swym pierwszym pytaniu wspominasz o tym, że w latach 50-tych shibari w Japonii było w cieniu.
Tak, było. To zapotrzebowanie z Zachodu, sowicie wynagradzane, nobilitowało ten fragment japońskiej kultury.
Jujutsu, nim przekształciło się w judo też w Japonii kojarzyło się z mrocznymi sferami życia.
Kultury Zachodu i Japonii bardzo przemieszały się od czasów końca II wojny. Myśmy przejęli wiele od nich, a oni równie wiele od nas. Dziś w Japonii jest więcej osób uprawiających footbol amerykański, niż ćwiczących wszystkie sporty i sztuki walki razem.

Pytasz co sprawiło, że shibari przeniknęło do japońskich sypialni.

Myślę, że w japońskich sypialniach nie ma tego więcej niż w zachodnich. A że jest w ogóle i zapewne coraz więcej, to z tych samych przyczyn dla których bondage jest coraz więcej w naszych sypialniach. Pracują na to zmiany w obyczajowości seksualnej, internet, przemysł rozrywkowy, również porno-przemysł.
Nie dysponuję miarodajnymi  badaniami na temat powszechności shibari, czy bondage w Japonii, czy na Zachodzie. Ogląd sytuacji z pozycji fragmentarycznych obserwacji jest mylący.
Byłem trzy lata temu w Japonii. Jako turysta zwiedzałem nocne dzielnice. Widziałem reklamy, neony, ogłoszenia przybytków przemysłu erotycznego. I co? Zero akcentów shibari. W ich sekshopach kilometry półek z mangą, ale już lin, kajdan, gadgetów sm – zero. Oczywiście – gdzieś pewnie są, pewnie jakiś obeznany przewodnik pokazał by je bez trudu. Ale ja byłem tam na wizycie sportowej, a nie na warsztatach shibari u Osady.
Natomiast w takim Hamburgu, czy Amsterdamie, w tamtejszych nocnych dzielnicach nie miałbym kłopotów ze znalezieniem klimatów bdsm.

Reasumując kwestię genezy shibari – niewątpliwie źródła tkwią w kulturze Japonii. Kształt i ranga shibari stale się rozwija, pracują na to i Japończycy i ludzie Zachodu. Kierunek wyznacza zapotrzebowanie i możliwości popularyzacji zglobalizowanej kultury.

4. Zmysłowość, szczególna intymność, seksualność i estetyka – shibari wydaje się uosabiać wszystkie te rzeczy w jednej niezwykłej formie. Jak własnymi słowami scharakteryzowalibyście japoński bondage – i czym w rzeczy samej jest ta sztuka dla was?

GanRaptor:   Rzeczywiście praktykowanie shibari w naszym odczuciu niesie ze sobą te wartości.
Oczywiście można powiedzieć, że ich osiąganie jest możliwe  nie tylko w shibari. Również w innych formach bondage. Ale w naszym odczuciu, podkreślam naszym osobistym, w shibari jest to zawsze.
Może  zatem powiedzmy jak odróżnić shibari od innych form erotycznych więzów.
Tu oczywiście każdy ekspert ma swoje zdanie, ale najbliższe nam jest podejście wyróżniające następujące cechy shibari:

– stosowanie lin z włókien naturalnych, średnicy 6 lub 8 mm, stosowanie techniki przedłużania lin poprzez dowiązywanie kolejnych, stosowanie podwójnie złożonej liny, wykorzystywanie tradycyjnych schematów – np. takate kote.
– występowanie elementów japońskiej kultury – stroju, dodatkowych elementach (szczególnie gdy są to pokazy publiczne.
– występujące emocjonalne relacje pomiędzy osobą wiązaną, a wiążącą.

I jeszcze jeden zestaw cech więzów zasługujących na miano shibari:

– dążenie do piękna obrazu
– skuteczność
– japońskie akcenty kulturowe.

5. Czy to prawda, iż jednym z najczęstszych błędów w terminologii japońskiego bondage jest zrównywanie ze sobą znaczenia słów „shibari” oraz „kinbaku”?

GanRaptor:   Tak to prawda. Oba słowa uzyskały swoje znaczenie w kontekście erotycznych więzów w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Bez tego kontekstu w języku japońskim znaczą coś innego. Shibari = wiązanie, Kinbaku = mocne wiązanie. Te słowa do obiegu wprowadzili w znaczeniu erotycznych więzów gajdzini (nie Japończycy).
Obecnie zarysowuje się już bardzo wyraźne rozdzielenie znaczenia tych obu terminów.
Shibari to erotyczne wizy, a kinbaku to erotyczne więzy powstające w atmosferze więzi emocjonalnej.
Jeden z japońskich mistrzów zapytany o różnicę znaczeń odpowiedział: to co robię na pokazach, warsztatach, to shibari. To co robię ze swą ukochaną, to kinbaku.
Tytułem uzupełnienia: osoba wykonująca wiązanie shibari to nawashi. Dosłownie oznacza to kogoś kto umie się posługiwać liną. Również powroźnika. Kinbakushi – w sposób jednoznaczny określa osobę, która z mistrzostwem wykonuje kinbaku.

6. Co Was zafascynowało w tej niezwykłej sztuce? Pamiętasz wasz pierwszy kontakt z shibari?

GanRaptor:  Ja do shibari doszedłem poprzez bondage. Fascynowały mnie liny, ale i kajdany, wszelkie unieruchamianie i połączona z tym erotyka.
Dopiero internet i znajdowane tam publikacje sprawiły, że dowiedziałem się o istnieniu shibari.
Oczywiście działo się to stopniowo, w miarę samodzielnego docierania do wiedzy o shibari, dlatego trudno wyznaczyć konkretny moment. A i dziś wcale nie znajduję się u końca tej drogi, nie wiem nawet w którym jej miejscu jestem. Po prostu podążam drogą liny – nawado.

Slaanesh:  Moje zafascynowanie, a właściwie droga, która podążam, jeżeli chodzi o bondage / shibari, zaczęła się od pierwszego wiązania wykonanego przez GanRaptora. Oczywiście mam na myśli wiązanie, które wykonał na mnie. Oplótł mój nadgarstek liną. Nieśmiało. Jakby się bał, że mnie przestraszy.
Doskonale pamiętam ten moment, który śmiało można nazwać inicjacją.
Byłam wówczas – jeżeli tak to można ująć – bierną osobą, która przyjmowała coś, co zostało dane niejako z zewnątrz, a co docierało poprzez ciało do moich wewnętrznych pokładów, co uwalniało emocje, doznania, myśli.
Dla mnie bondage to wolność w zniewoleniu. To odkryłam i tak jest nadal, nadal tak to odbieram. Nieważne, po jakiej stronie liny staję, moje widzenie owej wolności pozostaje niezmienne.
Upłynęło sporo czasu, zanim to ja stałam się nawashi.  To niekończąca się droga. To jest właśnie fascynujące – fakt, że nie widzę końca, że nigdy do niego nie dotrę, że nie nastąpi moment, w którym powiem: basta !
Często powtarzam, że lina mnie kocha. To jest obopólne uczucie.

7. Krępowanie sznurem kojarzy się wielu osobom z przemocą i sadyzmem, ale to przecież mylne skojarzenie – a przynajmniej nie do końca prawdziwe. Jak odpierasz zarzuty przeciwników shibari, dla których bondage jest tania podnietą dla „zwyrodnialców” i „odmieńców”?

GanRaptor:  Tanią podnietą dla zwyrodnialców i odmieńców może być oczywiście shibari.
Rzeźba Michała Anioła- też. Karambol aut w dzienniku TV – też. Instalacja Nieznalskiej – czemu nie.
Grupka przedszkolaków – też się znajdą stosowni pasjonaci.

Dla mnie shibari jest podnietą. Nie wiem czy tanią. Jest podnietą estetyczną, zmysłową i oczywiście erotyczną. Tak – padło to straszne słowo; erotyczną. Nie ma we mnie sadyzmu, nie sięgam po przemoc, nawet gdy sięgam po sznury.
Jeżeli patrzymy no obraz, np. Rubensa, i jest tam naga kobieta i cały obraz jest przesiąknięty erotyką, to jeśli ta kobieta będzie miała na sobie sznury założone przez jej kochanka, to czy powszechne i usprawiedliwione będzie skojarzenie z sadyzmem?
A inny obraz, np. przedstawiający męczeństwo Św. Andrzeja?
Może jest tak, że patrząc na pewne obrazy widzimy jakąś cząstkę siebie, własnych wyobrażeń, symboli, kodów, itp.
Może  zatem to z czym komu się kojarzy shibari tkwi w nim samym?

Slaanesh:  Pytasz, jak odpieram ? Otóż nie odpieram ! Może ja lubię, kiedy postrzega się mnie jako owego „zwyrodnialca” i „odmieńca” ?  A może po prostu jestem ponad takie postrzeganie mnie i mojego świata przez ludzi, dla których wszystko, cokolwiek inne jest od ich upodobań czy to w sferze kulinarnej czy seksualnej określają jako beee. Tak naprawdę nie dbam o to, jak mnie postrzegają w tym świecie – robię to, co lubię, nikogo przy tym nie krzywdząc. Spełniam się. Daje mi to radość. Jestem szczęśliwa.
Odpieranie zarzutów – w moim odczuciu – byłoby walką z wiatrakami, a  na to szkoda mi czasu i energii.
Z przekąsem powiem, nie ukrywając uśmiechu – wyobraź sobie, że jestem w elitarnej grupie…

8. Czy moglibyście w ogóle zaznaczyć najważniejsze różnice pomiędzy shibari, a bondage w zachodnim ujęciu?

GanRaptor:  Nawiązując do poprzedniego pytania zaakcentuję pewną szczególną różnicę – otóż w shibari nie ma przemocy. Osoby wiązane chcą tych więzów, nie walczą z nimi.
Inaczej jest na wielu publikacjach zachodniego bondage. Tam zazwyczaj wykorzystywany jest schemat związania ofiary, jej szarpanie się w więzach, opór poprzedzająca obezwładnienie.
Unieruchomienie jako narzędzie pozwalające na dręczenie ofiary, itp.
Kolejną cechą odróżniającą te dwa nurty to shibari kojarzy się z japońskim strojem, niekoniecznie nagością, choć i ta występuje. W wersji zachodniej będzie nagość, lack, skóra.
Ze stosowaniem klasycznych konstrukcji więzów – takate kote, teppo shibari, itp. W wersji zachodniej prostsze konstrukcje.
Asymetryczność więzów – częsta, acz nie obowiązkowa.
Liny naturalne. W wersji zachodniej syntetyczne, albo zamiast lin pasy, tworzywa, łańcuchy.
Na marginesie – część japońskich pokazów shibari można zobaczyć z użyciem lin ze świecącego w ciemności tworzywa. Czy to jeszcze shibari?
W shibari zazwyczaj nie wymaga się od osoby związanej nadzwyczajnej sprawności, wygimnastykowania, imponującego biustu, itp. W przedstawieniach zachodniego bondage kładzie się silny nacisk na te elementy.

9. Wiem, że shibari – jak każda niemal sztuka w Japonii – jest niemal rytuałem, z cała gamą pewnych zasad i dbałością o walor estetyczny. Czy zgodzicie się z taką interpretacją?

GanRaptor:  Tak, ale … To ludzie Zachodu opisują i klasyfikują reguły i ścisłe schematy. Spierają się zażarcie, czy to jeszcze shibari, czy już nie? Bo np. zamiast lin z juty użyto świecących lin z tworzywa.
Można powiedzieć tak – wszyscy eksperci shibari używają schematu takate kote. Ale jak się okazuje to nie wykonują tego wiązania zawsze tak samo. Opierają się na głównej zasadzie, a szczegóły to już bez nabożeństwa, czasem jak wyjdzie, czasem jak narzuci sytuacja.
Powiedziałbym tak – pewne reguły są stosowane, ale nie jest to taki rytuał jak np. parzenie herbaty.
Dbałość o estetykę – tak.  Ale „nie to ładne co ładne, ale co się komu podoba”. I inną estetykę ma Osada, inną Kinoko, a inną Araki.

10. Przyznam, że kilkakrotnie udało mi się znaleźć fotografie przedstawiające shibari na otwartej przestrzeni (np. w lesie, nad rzeką) i wydały mi się odrobinę groteskowe, jakby nie na miejscu. Czy przestrzeń jest równie ważnym elementem shibari, jak estetyka więzów?

GanRaptor:  Nie odnoszę takiego wrażenia, że jest to groteskowe. Zresztą wiele naszych zdjęć przedstawia shibari tzw outdoor.
Czy fotografię przedstawiająca scenę miłosną właśnie poza wnętrzem, gdzieś na plaży, w lesie, nad rzeką – odbierasz jako groteskowe?
Jeśli tak – to cóż, tak masz. A jeśli nie – to czemu jak shibari to groteskowe, a jak pocałunki to nie?

Slaanesh:  Dla mnie możliwość wyjścia na zewnątrz, możliwość doświadczenia więzów na wysokości kilku metrów ( w przypadku zawieszenia ), możliwość przyglądania się zawieszonemu ciału z odległej  perspektywy, możliwość wkomponowania w obraz bondage/shibari lasu, wody czy innego otoczenia jest dodatkiem, jest urozmaiceniem.
Wyobraź sobie zupę bez soli. Owszem, można ją zjeść. Może nawet będzie dobra. Dodaj do niej sól. Urozmaicisz smak. Nadasz zupie nowy charakter. Będziesz miał wybór i kiedy nadarzy się sposobność, po prostu dokonasz wyboru. Nie ograniczysz się do jednej możliwości.
Przestrzeń jest dla mnie równie istotna jak estetyka więzów, jak odpowiednie stroje, jak liny – ich kolor, faktura, jak muzyka, która niekiedy potrafi doskonale oddać nastrój chwili, jak ludzie obecni na pokazach.
Wszystko to ubogaca moje odczucia.
Jeżeli inni widzą w tym groteskę – to jestem ponad to. Robię swoje. Sięgam po to, co mi odpowiada.
Nie wszystkim musi się to podobać, a we mnie nie ma poczucia misji i chęci zmieniania świata J – robię to, co lubię i na co mam ochotę.

11. To pytanie musiało prędzej, czy później paść. Jak oceniacie dzisiejszą scenę bondage w Polsce? Czy nasz bogobojny naród gotów jest, by zaakceptować bondage jako formę bardzo intymnej sztuki? Podejrzewam, że większym zrozumieniem cieszą się wasze pokazy na zachodzie, aniżeli „na własnym podwórku”.

GanRaptor:  Nasz naród to i bogobojne mohery, i sfery biskupów i ich sługusów na różnych szczeblach różnej maści władzy, ale też i ludzie oczytani, znający świat, otwarci na nowości i zmiany.
Problem w tym, że ci drudzy nie należą do wojującego plemienia „obrońców”, więc ich po prostu mniej widać. Ale są.
W pierwsze 10 dni funkcjonowania naszej strony o bondage, bez specjalnej informacji o jej uruchomieniu, odnotowaliśmy ponad 3000 wejść. I nie sądzę, aby szukano tam pornografii, bo jej tam nie ma.
A co do odbioru pokazów. Nie możemy sobie życzyć lepszego. Nie tylko przyciągają chętnych, ale też docierają do nas komentarze uznania dla przekazu emocji, a nie tylko dla biegłości w posługiwaniu się liną.

Slaanesh:  Uważam, że bondage stało się modne, tak jak modne stało się bdsm. W tych kręgach znalazło się wielu ludzi, którzy trafili tam przez przypadek. To niestety widać. Czuć.
Niegdyś modne były kółka hafciarstwa, chóry, zbieranie znaczków. Teraz dla wielu ludzi takim antidotum na nudę stało się bondage.
Moim zdaniem ludzie nie są w stanie zaakceptować owej odmienności, o której wcześniej też wspomniałeś, a która nie mieści się w ich kanonie upodobań. I tak naprawdę nieważne czy będzie to bondage, swing, cuckold czy jeszcze coś innego. Uważam, że w Polsce nie ma jako takiej sceny bondage. Przynajmniej ja jej nie znam.Jest garstka ludzi – pasjonatów, którzy wiedzą o co chodzi i – kolokwialnie rzecz ujmując – znają się na tym. Jest cała rzesza tych, którzy szukają w bondage odskoczni i zabicia czasu. I są też tacy, którzy rzucają przysłowiowym kamieniem.
Podczas imprez i występów na scenie udaje mi się obserwować ludzi i jakkolwiek nasze występy przyjmowane są ze względną otwartością i zainteresowaniem, najczęściej odnoszę wrażenie, że ludzie zatrzymują się na tym, co widać, absolutnie nie zgłębiając się w to, co można odczuć.
Zatem ja nazywam to kółkiem zainteresowań, które obserwujący szybko zmienią na inne. Zauważam takie przetasowania, chociażby w tym, że na imprezach fetyszowych bardzo często zmienia się klientela ( goście ), a tzw stara gwardia nie poszerza się.
Nasze własne podwórko jest – nie bójmy się tego słowa – zaściankiem. Świadomość ludzi jest znikoma, o ich otwartości wolę się w ogóle nie wypowiadać.
Niewątpliwie na zachodzie świadomość i otwartość otoczenia jest znacznie większa, chociaż wiadomo, że bywa różnie.
Pytasz, czy nasz bogobojny naród jest w stanie zaakceptować bondage jako formę intymnej sztuki. Odpowiem krótko – uważam, że nie.
To zawsze postrzegane będzie jako „zwyrodnialstwo” i „odmienność”.
A cała sztuka intymności tak naprawę leży u nas i kwiczy.

12. Orientujesz się w ogóle, kiedy tzw. „scena bondage” zaczęła funkcjonować w Polsce?

GanRaptor:  Myślę, że moja orientacja w tym świecie jest dobra. Pytanie tylko czym tak dokładnie jest „scena bondage”

Jeśli masz na myśli publiczne pokazy bondage na imprezach typu fetish party, to ich początek to mniej więcej 2007 rok. Nasz pierwszy pokaz shibari to Fetyszoza w 2009r. Pokaz klasycznego shibari, bardzo japońskiego, z pewną opowiedzianą językiem lin historią. Nieskromnie powiem, że nie widziałem wcześniej ani na żywo, ani w internecie pokazu shibari przedstawionego jako mini spektakl, a nie jako demonstracja biegłości w wykonywaniu wiązań.
Jeśli mówimy o fotografiach bondage pojawiających się na ogólnie dostępnych stronach internetowych to nie przypominam sobie innych jak nasze pierwsze, jeszcze nieśmiałe, publikacje na forum bondage z 2007r. Dziś jest już znacznie lepsza oferta. Prawdziwie artystyczne fotografie.
Dobiega końca realizacja projektu SinClubu wystawy fotografii bdsm i bondage. Są już zgromadzone materiały, docierane są kwestie lokalu.
Daleko nam jeszcze do poziomu „sceny bondage” np. u sąsiadów, w Niemczech, Czechach, Rosji.
Tam w każdy weekend, w różnych miastach można znaleźć miejsce gdzie odbywa się pokaz shibari, warsztaty, spotkania fanów bondage. Są ludzie chętni na udział w tych wydarzeniach, na zapłacenie za to, na organizowanie, również zarobkowe, takich wydarzeń.
U nas z roku na rok jest lepiej, ale nie idzie to szybko. Czasami wg zasady „dwa kroki w przód, jeden w tył”. A organizatorzy zastanawiają się jak dopiąć budżet imprezy w sytuacji gdy cena 50,- zł za bilet zaczyna wpływać na uzyskiwaną frekwencję.

13. Podejrzewam, że shibari stało się niezwykle istotną częścią waszego życia. Kiedy przeglądałem waszą stronę internetową poświęconą sztuce wiązania byłem pod ogromnym wrażeniem jej profesjonalizmu i przejrzystości. Skąd pomysł na taką prezentację shibari?

GanRaptor:  To prawda. Rozsmakowaliśmy się w świecie shibari, zaadoptowaliśmy je do naszego codziennego i takiego „świątecznego” życia.
Pewnie to jakaś forma ekshibicjonizmu zwana pozytywnym zakręceniem, że od dawna pokazujemy na zewnątrz fragmenty naszej pasji, chwalimy się jakimiś osiągnięciami w tej materii.
Stąd nasze zdjęcia w internecie, pokazy, udział w różnych imprezach.
Myśleliśmy początkowo o warsztatach shibari, na przeszkodzie stoją kwestie finansowe, dojazdy, itp. Na tym gruncie powstał więc pomysł napisania podręcznika, pierwszy zamysł to wersja drukowana, potem pomysł o wersji internetowej. Dużo czasu zajęło nam znalezienie sposobu na pokonanie problemów informatycznych. W rezultacie, dzięki zaangażowaniu się w projekt od strony informatycznej naszego kolegi – tinto_brassa – tworzone w międzyczasie materiały mogły trafić do internetu w postaci strony nawado.pl. Informatyczna konstrukcja strony, jej grafika, sposób funkcjonowania to dzieło tinto_brassa.
Co do samej zawartości strony to od dawna chcieliśmy mieć miejsce gdzie moglibyśmy publikować nasze zdjęcia i teksty. Dostępne fora klimatyczne nie do końca spełniały nasze oczekiwania.
Do tego doszło przekonanie, że zgromadziliśmy zasób wiedzy i umiejętności na temat bondage, którym możemy się pochwalić i który może być przydatny dla innych osób podążających tą drogą – drogą liny [nawado=droga liny].
Przez lata penetrowania internetu pod kątem informacji o bondage dotarłem do większości publikowanych tu podręczników, materiałów instruktarzowych dotyczących bondage. To dało mi wyobrażenie o tym jak chciałbym aby wyglądał, co zawierał dobry podręcznik bondage.
Nasz projekt już teraz spełnia tą rolę. Zgodnie z zamierzeniem będzie rozwijany. Mamy już obraz jego dalszego kształtu, mamy część materiału i wiemy jak uzyskać zaplanowaną resztę. Liczymy też na interakcje odbiorców.

14. Zmieniając temat. shibari na stałe związało się z innymi formami sztuki, takimi jak fotografia na przykład. W Japonii – pomijając półprofesjonalne zdjęcia, które pojawiały się od lat sześćdziesiątych w takich pismach bdsm, jak Uramado, czy SM Kitan – pionierem takiego mariażu jest dla mnie fotograf Nobuyoshi Araki. Nie da się ukryć, iż zaprezentował shibari nieco szerszej publiczności. Jak podobają się wam jego prace? A może chcielibyście zarekomendować naszym czytelnikom innych intrygujących twórców?

GanRaptor: Nabuyoshi Araki jest przykładem jednej z tych osób, która potrafiła pokazać na Zachodzie różne fragmenty kultury japońskiej. Zapewne dzięki temu, że udało mu się uzyskać uznanie dla swoich prac spoza kręgu bondage – 350 albumów – mógł pokonać barierę pomiędzy światem kultury wysokiej, a światem pornobiznesu, niszowych mniejszości.
Dziś, drogą którą w jakimś stopniu otworzył, podąża już liczna rzesza artystów fotografików, performersów, grafików.
Co ciekawe znane nazwiska ze świata shibari to nie tylko Japończycy. Sam fakt bycie Japończykiem, albo zdobywania szlifów w Japonii pozostał nadal skuteczną trampoliną do zdobycia popularności.
Udało się to przełamać i np. jednym z najbardziej znanych nawashi jest Niemiec Steve Osada, fotografem jest Włoch Hikari Kesho, a performersem Esinem z Londynu.
Jeśli chodzi o rekomendacje współczesnych nawashi to mogę zaproponować Hajime Kinoko, Stev’a Osada, Murakawa, Akechi Denki, Yukimura Haruki, Benio Takara. Jest ich wielu, natomiast problemem jest uzyskanie materiałów ich autorstwa.

15. A jeśli chodzi o kino? Przyznam szczerze, że oprócz produkcji stricte erotycznych – w klimatach bosm, oczywiście – nie spotykałem się zbyt często z Shibari na ekranie (z małym wyjątkiem japońskiego kina eksploatacji min w produkcjach Teruo Ishii).

GanRaptor:  Przyznaję, że i my nie znaleźliśmy dostępnych filmów fabularnych z rozbudowanymi scenami shibari.Z tego co udało nam się znaleźć możemy polecić japoński film Flower and Snake I i II.

      

  • Wszystkie fotografie wykorzystane w tekście pochodzą z archiwum GanRaptora i Slaanesh

 

You must be logged in to post a comment.