Autor: tinto_brass
Był to słoneczny wczesnowiosenny poranek. Nic nie wskazywało na wydarzenia następnych dni. Jak zwykle jak tysiące innych ludzi jechałem rano pociągiem do pracy, słuchając muzyki i obserwując otaczające mnie społeczeństwo. Mój wzrok prześlizgiwał się po twarzach i ubraniach kobiet. Lubiłem ten drobny element voyeryzmu w moich porankach. Nagle zobaczyłem Ją. Panią. Ciebie. Najpierw moje spojrzenie zatrzymało się na Twoich butach. Były to lśniące kozaki, na platformie i niebotycznej szpili. Pod spodem żywym ogniem płonęła czerwona podeszwa. Po linii suwaka mój wzrok podążył jak po ścieżce wyżej wzdłuż łydki opiętej lakierowana cholewką… Spod czarnego płaszcza, obszytego kruczoczarnym futrem wystawały nogi… Obleczone prawdziwym lateksem. Dopiero teraz to zauważyłem. Miałaś na sobie przepiękny, robiony na miarę, obcisły jak druga skóra czarny catsuit. Dłonie spoczywające na udach przyobleczone były w błyszczące lateksowe rękawiczki. Aż dziwne, że nikt tego nie zauważył poza mną… Wzrok mój, powoli przesuwał się wyżej… Widok latexu ukradkiem wystającego spod połów płaszcza spowodował u mnie ten rozkoszny dreszcz. Ten sam który odczuwa się przy pierwszym pocałunku, przy pierwszym łyku wina… W końcu natrafiłem na Twoje oczy, wpatrzone we mnie, oczy pełne władzy. Wiedziałaś, że na Ciebie patrzę… Widziałaś rumieniec na mojej twarzy, widziałaś narastające powoli we mnie podniecenie. Speszony spuściłem wzrok ale zaraz go poniosłem, sprawdzając czy jeszcze mnie obserwujesz… Wydawałaś się być rozbawiona moim speszeniem, po karminowych ustach błąkał się delikatny uśmieszek…
Dojeżdżaliśmy do mojej stacji, zrozpaczony wstałem i skierowałem się ku wyjściu… Kiedy przechodziłem koło Ciebie twoja dłoń szybko wsunęła mi coś do kieszeni płaszcza… Była to czarna błyszcząca wizytówka z napisanym białą czcionką numerem telefonu… Przeszedł mnie po raz kolejny rozkoszny dreszcz…
Wieczorem zadzwoniłem pod wskazany numer… Po kilku sygnałach usłyszałem w słuchawce nie znoszący sprzeciwu głos o ciepłej barwie, mówiący: „Jutro o 17. Przyjedź pod wskazany adres. Nie spóźnij się.” I dźwięk odkładanej słuchawki…
Przez pół nocy nie mogłem zasnąć, przeczuwałem, że jutrzejszy dzień będzie inny niż zwykle…
Pod wskazanym adresem kryła się otoczona wysokim murem willa na uboczu. Kiedy pojawiłem się przed wideofonem furtka od razu się otworzyła. Czułem, że jestem obserwowany… Wszedłem do przestronnego hallu. Na poręczy schodów wisiał pełny latexowy catsuit z rękawiczkami, stopami i kapturem. Widziałem też wypustki w kroku… Obok stały lakierowane kozaczki na szpili i czarna maska gazowa… Wiedziałem co mam z tym zrobić… Zacząłem się szybko rozbierać… Wsunąłem stopy w chłodny latex… Uwielbiałem to uczucie, kiedy zimny materiał zaczynał szybko przyswajać sobie temperaturę mojego ciała… Naciągnąłem latex na uda… Wsunąłem mojego penisa w przednią wypustkę a tylną wsunąłem między pośladki… Dziwne ale i przyjemne uczucie bycia wypełnionym… Szybko ubrałem górną część kombinezonu… Nachyliłem się by ubrać kozaki i poczułem jak tylna wypustka wsunęła się we mnie głębiej… Zaskakująca przyjemność wyrwała z mojej piersi ciche westchnięcie… Ubrałem kozaczki i wyższy o 10 cm chwyciłem maskę gazową… Uczucie zamknięcia w masce, lekkie ograniczenie swobody oddychania, ten duszny gumowy zapach to było to… Jednak tym razem coś było nie tak… Zapach był inny… I wrażenia inne… Zaczęło lekko kręcić mi się w głowie i poczułem ogarniające mnie podniecenie… Jeszcze nigdy się tak nie czułem… Po chwili zrozumiałem.. Filtr maski był nasączony afrodyzjakiem… Poczułem jak mój penis twardnieje, rozciągając latexową wypustkę, w której był schowany… Jednocześnie ogarnęło mnie uczucie braku kontroli nad swoim ciałem. Byłem kompletnie bezbronny, zamknięty w latexowym kombinezonie, poddany działaniu afrodyzjaku, który działał na mnie coraz mocniej a jednocześnie byłem jak sparaliżowany – nie mogłem uczynić kroku… Kiedy tak przerażony i podniecony próbowałem opanować umysł ogarnięty pożądaniem usłyszałem kroki… Stukot obcasów… Schodziłaś po schodach, powoli, obserwując mnie i napawając się tym widokiem. Miałaś na sobie niesamowicie obcisły kombinezon z czarnego latexu, wysokie lakierowane kozaki do połowy uda, wiązane z przodu. Dłonie obleczone latexowym rękawiczkami trzymały szpicrutę. W pasie byłaś ściągnięta gorsetem, który uwydatniał Twój ogromny biust, tak pięknie odznaczający się pod obcisłym catsuitem. Twój wzrok świdrował mnie, usta zdobił ten sam lekko pogardliwy uśmiech, który widziałem dzień wcześniej w pociągu… Och w jakich tarapatach się znalazłem – pomyślałem. Stanęłaś przede mną, ja na kolanach przez lekko zaparowane szkła maski widziałem tylko stopy twoich olśniewających kozaczków i końcówkę szpicruty swobodnie zwisającą obok nich…
– Wdychasz specjalną mieszankę afrodyzjaku, chloroformu i kilku innych specyfików. Przez jakiś czas będziesz mocno oszołomiony, pijany wręcz. Ale cały czas ekstremalnie podniecony. To mówiąc podeszła do stojącego nieopodal szezlongu pokrytego lakierowaną skóra i rozparła się na nim wygodnie, opierając obcasy o jego krawędź. Piskliwy dźwięk ocierającego się latexu o materiał pokrywający mebel był niesamowity… Jak zdeformowany krzyk rozkoszy… Spod półprzymkniętych oczu patrzyłem jak zaczynasz się dotykać, gładzić lśniącą powierzchnię… Twoje bujne piersi unosiły się i opadały poruszane przyspieszonym oddechem. Zaczęłaś je pieścić, ściskać dłońmi obleczonymi w latexowe rękawiczki. Stały się jeszcze bardziej jędrne, widziałem jak sterczą Twoje twarde sutki… Domyślałem się, że po Twoim ciele już zaczynają przebiegać pierwsze dreszcze rozkosznego podniecenia. Rozsunęłaś zamek w kroku i widziałem jak jesteś już gotowa. Przesuwałaś po niej palcami, wsuwałaś je do środka wzdychając i jęcząc cicho. Mój penis już od dawna był twardy i gotowy, prężył się obleczony czarnym latexem, a ja nadal oszołomiony i zniewolony wdychanym gazem nie mogłem nic z tym zrobić. Wiedziałaś o tym o rozkosznym cierpieniu i widziałem jak się rozkoszujesz tym widokiem. Chociaż nie wiedziałem czy bardziej Cię podniecał fakt kontrolowania mnie czy dostojnie prezentujący się mój twardy i wielki kutas… Widziałem jak patrzyłaś się na niego łapczywie kiedy wsuwałaś w siebie palce i kiedy ściskałaś swoje piersi. Twoje jęki były coraz głośniejsze a ruchy coraz bardziej zdecydowane. Twoje ciało drżało i wyginało się pod wpływem zalewających Cię fal orgazmu… Opadłaś na skórzany szezlong dysząc ciężko. Ja byłem już nieprzytomny z podniecenia… Zobaczyłem jak wstajesz, zasuwasz zamek w kroku i powoli, kołysząc biodrami idziesz w moją stronę. Podeszłaś blisko, tak blisko, że czułem gorąc Twojego ciała rozgrzanego przeżytym przed chwilą orgazmem… Trąciłaś delikatnie kozaczkiem mojego sterczącego kutasa, jakby sprawdzając jak twardy jest… Dreszcz rozkoszy przebiegł przez moje ciało. Wtedy poczułem jak na moje wypięte pośladki spadają pierwsze razy uderzeń szpicruty. Piekący ból, ale jednocześnie niesamowicie podniecający przeszył mnie na wskroś. Wiedziałem, że to dopiero początek… Poczułem jak zakładasz mi na szyję obrożę i ciągniesz mnie do góry. Posłusznie wstałem chwiejąc się na wysokich szpilach, w które były wyposażone kozaczki które miałem na sobie… Idąc za Tobą widziałem jak przechodzimy z jasnego hallu do mroczniejszej części domu. Podeszliśmy do ciężkich stalowych drzwi. Zdjęłaś mi maskę i poczułem powiew świeżego powietrza, momentalnie rozjaśniło mi się w głowie, ale podniecenie pozostało… Poddałem się tej grze i chciałem ją kontynuować tak jak tego chciałaś. Otworzyłaś drzwi i zeszliśmy na dół do piwnicy. Okazało się, że był to całkiem dobrze wyposażony loch. Na ścianach z gołej cegły wisiały kajdany, pejcze, maski gazowe, na półkach stały wibratory, buty i masa innych akcesoriów, których przeznaczenia nawet wolałem się nie domyślać…
– Połóż się na stole – Twój mocny głos odbił się echem od ścian. Posłusznie wykonałem polecenie. Przypięłaś moje ręce i nogi kajdanami do blatu… Sama ubrałaś maskę przeciwgazową z szeroką panoramiczną szybą, tak że widziałem tylko Twoje oczy, podkreślone ciemnym makijażem… – To dla ochrony – powiedziałaś – zabawimy się troszkę. Lubisz adrenalinę? Mówiąc to nałożyłaś mi taką samą maskę. – Wpuszczę tu gaz, żebyś nie ważył się zdjąć maski. Kiedy skończymy filtry w pomieszczeniu oczyszczą powietrze. Do tego czasu, dla swojego własnego dobra nie radzę ci jej zdejmować. Byłem trochę przerażony ale i podniecony. Niesamowite, że maska może być ostoją bezpieczeństwa, gwarancją przeżycia ale i tak niesamowitym afrodyzjakiem. Ten duszny zapach gumy w środku, ten delikatny brak tlenu, ten odgłos otwierających się i zamykających zaworów…
Usłyszałem świst i pomieszczenie wypełniło się szarym gazem. Widziałem jak poruszasz się w nim, widziałem jak podoba Ci się to, że jesteś bezpieczna, że możesz pławić się w toksycznych oparach i wiedzieć, że nic Ci się nie stanie. Bardzo mnie to podniecało. Podeszłaś do mnie, słyszałem stukot Twoich obcasów. Poczułem Twoje dłonie na sobie, obleczone śliskim latexem… Gładziły moje ciało, ściskały moje sutki… Poczułem jak delikatnie zamykasz mojego sterczącego penisa w swojej dłoni, jak prześlizgujesz się po nim… Przeszedł mnie dreszcz rozkoszy, widziałem tylko Twoje oczy przez szybki maski, wpatrujące się w moje – to głębokie spojrzenie sprawiło, że miałem wrażenie pogrążania się w ogarniającej mnie przyjemności. Twoja dłoń sprawnie przesuwała się po moim penisie, prężącym się w latexowej otoczce catsuitu… Teraz zacząłem rozumieć po co były te wypustki… Nagle Twoja druga dłoń wsunęła się między moje rozłożone szeroko uda i znalazła drugą wypustkę, schowaną między moimi pośladkami… Twój sprawny paluszek wślizgnął się tam, powodując u mnie jęk nieznanej i zaskakującej rozkoszy. Twoje dłonie doprowadzały mnie do spazmów rozkoszy, nie wiedziałem już sam co czuję, przez moje ciało przebiegały dreszcze, jakby mnie ktoś podłączył do prądu… Kiedy już mój krzyk rozkoszy stłumiony przez maskę dał Ci znać, że zaraz zacznę eksplodować, przestałaś. Ścisnęłaś mnie mocno u nasady penisa, wyjęłaś palec z mojej pupy, która automatycznie zamknęła się na wypełniającej ją latexowej wypustce. Ściskałaś mnie tak dłuższą chwilę, aż ekstremalne podniecenie na krawędzi orgazmu zaczęło opadać. Wiedziałaś co robisz. Nie chciałaś tak szybko kończyć zabawy, najpierw Twoja rozkosz, później, jeśli zasłużę, będzie moja. Znowu zaczęłaś mnie powoli dotykać, tym razem przesuwałaś swoje obleczone obcisłym, czarnym latexem piersi po moich biodrach, czułem jak mój kutas ociera się o śliski materiał i znowu był w gotowości. Tylko na to czekałaś, weszłaś na stół, ukucnęłaś nade mną i zaczęłaś mnie ujeżdżać. Dwadzieścia trzy centymetry sztywnego penisa wypełniały Twoją ciasną dziurkę. Ujeżdżałśa mnie jak prawdziwa Bahatka. Czułem Twoje skurcze w środku, widziałem jak ściskasz swoje piersi, pieścisz je przez latex, widziałem Twoje przymknięte z rozkoszy oczy przez maskę, krzyczałaś kiedy spadałaś na dół, nadziewając się na sterczącą pałkę, kiedy wbijałaś się na ten pal, mocno, do samego końca. Pierwszy orgazm przyszedł bardzo szybko, wyraźnie słyszałem i czułem jak dochodzisz. Byłaś pochylona do przodu, spazmy wstrząsały Twoim ciałem… Ale wiedziałem, że chcesz jeszcze. Sięgnęłaś dłonią na najbliższą półkę i wzięłaś do ręki srebrny metalowy wibrator. Powoli włożyłaś go sobie w pupę, włączyłaś wibrację na maxa. Poczułem to, będąc ciągle w Tobie i zacząłem poruszać biodrami w górę i w dół, kiedy Ty pieprzyłaś swoją pupę wibratorem. Twoje krzyki i jęki rozkoszy zlały się w jedną ogłuszającą falę, czułem jak dochodzisz raz za razem, Twoje skurcze w środku działały na mnie niesamowicie, do tego silne wibracje w Twojej pupie, które odczuwałem na swoim sztywnym kutasie doprowadziły mnie do orgazmu… Czułem jak dochodzę, obezwładniające uczucie ogarnęło całe moje ciało, szaleńczo wyrzucałem biodra do góry, pogłębiając jeszcze Twoją rozkosz, wbijając się w Ciebie do granic możliwości. W ostatnim spazmie dysząc ciężko opadłaś na mnie, wibrator wysunął się z Twoje pupy i upadł na podłogę… Leżałaś na mnie, przyciskając swoje pełne piersi do mojego torsu, słyszałem jak w masce z trudem łapiesz powietrze, widziałem po Twoich oczach jak brak tlenu w czasie serii orgazmów upoił Cię jak czerwone wino w upalne popołudnie…
Po chwili odpoczynku zsunęłaś się ze mnie i chwiejnym krokiem na wysokich kozakach podeszłaś do panelu sterowania i nacisnęłaś przycisk z napisem „Open valve”. Szum wentylatorów był wystarczającą informacją, że można zdjąć maskę. Najpierw pozbyłaś się swojej, uwalniając burzę włosów, które opadły Ci na twarz. Odetchnęłaś głośno, biorąc ogromny wdech świeżego powietrza. Podeszłaś do mnie i zdjęłaś moją maskę. Ale nie uwolniłaś mnie z kajdan, którymi ciągle byłem przytwierdzony do stołu. Obeszłaś mnie dookoła, patrząc mi w oczy… Po czym znowu wdrapałaś się na stół i usiadłaś mi na twarzy. Poczułem na ustach Twoją mokrą cipkę, czułem zapach Twoich soków zmieszany z duszną wonią rozgrzanego Twoim ciałem latexu. – Liż mnie! – polecenie było szybkie, konkretne i proste. Wysunąłem język i zacząłem zlizywać Twoje soczki… Poruszałaś lekko biodrami, ocierając się o moją twarz… Ssałem Twoją łechtaczkę i penetrowałem językiem kiedy Ty pieściłaś swoje piersi… Spokojnie, delikatnie… Mój język przesuwał się po Twojej gładkiej i śliskiej cipce, badał każdy milimetr, drażnił łechtaczkę i wsuwał się do środka… Jęczałaś i mruczałaś –Ochhh taaak… właśnie tak… liż mnie… mmm…. Ściskałaś swoje twarde sutki, gładziłaś się po szyi i twarzy dłonią obleczoną latexową rękawiczką… Dochodziłaś powoli, ale orgazm, który Cię zaczął ogarniać, był tak intensywny, że ściskałaś moją głowę udami, łapałaś mnie za włosy, krzycząc – Taaaak… dochodzę… o Boże… taaak… ochhh liż mnie, tak, liż… Ooooooochhhhh… Opadłaś bez sił, dysząc i jęcząc. Twoim ciałem wstrząsały dreszcze i spazmy rozkoszy… Ja przez cały ten czas byłem znowu gotowy i kutas sterczał mi na baczność.
Zauważyłaś to i powiedziałaś – Dobrze się spisałeś. Teraz będzie coś dla Ciebie. Mówiąc to usadowiłaś się pomiędzy moimi nogami i wzięłaś go do ust. Twoje gorące wargi zamknęły się na nim a sprawny języczek zaczął szaleńczy taniec wokół niego. Drapałaś mnie po udach w obcisłym latexowym wdzianku, gładziłaś mnie po klacie, poruszając powoli głową. Robiłaś to tak żebym poczuł każdy Twój ruch, nie śpieszyłaś się. Czasem wyjmowałaś go z ust i wsuwałaś między swoje piersi, ściskając go nimi, pozwalając bym ocierał się o nie… Doprowadzałaś mnie do ekstazy, rozkosz, którą przeżywałem zdawała się nie mieć końca. Jęczałem i krzyczałem na zmianę, kiedy Twoje usta zaciskały się na nim a Twoje wargi przesuwały się po nim w górę i w dół, kiedy jednocześnie Twój język oplatał jego główkę, drażniąc ją i pieszcząc… Kiedy znowu włożyłaś go sobie między piersi, mrucząc z zadowolenia, kiedy czułaś między nimi twardego dużego kutasa poczułem, że długo nie wytrzymam… Widziałaś to a jednak nie przerywałaś, jęczałaś z przyjemności, kiedy ściskałaś swoje piersi czując jak się między nimi poruszam…
Sprawnym ruchem rozpięłaś mi zamek w catsuicie i wyjęłaś go z latexowego pokrowca… Włożyłaś go znowu do ust… Teraz poczułem jeszcze intensywniej Twoje usta i język… Moje ciało wygięło się w łuk i eksplodowałem w Twoich ustach, wypełniając je gorącą spermą… Nie przestawałaś mnie lizać i ssać, powodując kolejne spazmy rozkoszy. W końcu wypompowałaś mnie do dna, oblizałaś usta i wstałaś, zostawiając mnie samego. Podeszłaś do stolika z maskami, ubrałaś jedną i usłyszałem Twój stłumiony głos – Dobry byłeś, przydasz mi się jeszcze. Dobranoc. I odkręciła zawór z gazem usypiającym. Kiedy odpływałem usłyszałem tylko echo Twoich kroków kiedy wychodziłaś z lochu…
You must be logged in to post a comment.